Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 303.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   295   —

— Biedna mama!
W głosie Pauli, gdy wymawiała dwa te wyrazy, zadźwięczało wzruszenie... Stojąca w przyległym pokoju Anna, szepnęła:
— Ot, poczciwa! Kocha matkę swoję! A tak mi się jakoś nie podobała!
— Ale ty tam długo nie będziesz?
— Naturalnie; za tydzień albo dwa tygodnie, wrócę, i zaraz już, pożegnawszy się z tobą... w świat... w świat... ku moim wielkim, kochanym celom...
— Jakim?
— Powiem ci to przed samym odjazdem.
Anna z lżejszém jakoś sercem pracownią męża opuściła, do bawialni już nie wchodząc.
— Dwa dni! niewielka rzecz! Potém pojedzie sobie... i matkę kocha!... Pamiętam, że Jaś opowiadał mi kiedyś o swojéj ciotecznéj ciotce, która córce jedynaczce świetne wychowanie dała... to ona! No, ale wdzięczna przynajmniéj za to i kocha matkę!
Myśląc tak, podjęła w ramionach uśpioną Jańcię i do sypialnego pokoju ją poniosła. Dziewczynka obudziła się, i wpółsennym głosem dopominać się zaczęła o swoje kwiatki. Przy świetle nocnéj lampki, którą zapaliła, Anna rozebrała dziecko, położyła je w czystą, ładnie wyhaftowaną, pościółkę, i tuż przy niéj umieściła pęczek świeżych jeszcze kwiatów. Jańcia pochwyciła je mocno, ścisnęła w piąstce i wnet usnęła. Anna, do jadalni wróciwszy, i starannie pozamy-