Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 302.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   294   —

a sama téż uczyć się jeszcze tego i owego będę, a potém...
Wstała, i ciemne, ogniste jéj oczy, z marzącym wyrazem, tkwiły w przestrzeni. Prędko jednak obudziła się z zamyślenia i rękę do Anny wyciągnęła.
— Bądź zdrowa! dobranoc! na przyszłą niedzielę znowu do ciebie przybiegnę... Jak Jańcia smaczno zasnęła!... Helka moja gdzieś nad książkami siedzi, i pewno tam beze mnie biedzi się z jakąś trudnością... Dobranoc!
Wybiegła. Anna wstała z kanapki, i z wolna przeszedłszy przedpokój, w pracowni męża stanęła w niepewnéj i wahającéj się postawie. Czy wejść do bawialni, czy nie wejść? Grzeczność względem gościa nakazywała wejść, ale znowu przeszkodzić im może rozmawiać i on niezadowolonym z niéj będzie?... Oni tam z takiém ożywieniem i tak wesoło rozmawiają.
— Kuzynko! Paulo! droga! śliczna! powiedz-że mi nakoniec, jakie to są te twoje wysokie cele...
— Otóż nie powiem teraz... Dowiész się o tém, gdy będę ztąd wyjeżdżać...
— Wyjeżdżać! Ale ty chyba nie prędko, bardzo nie prędko wyjedziesz...
— Owszem, za dni parę najdaléj... jadę do mojéj matki, która jest bardzo słabą i pisała do mnie, abym przyjeżdżała natychmiast, bo kto wié, czy długo jeszcze żyć będzie!
— Biedna ciotka!