Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 286.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   278   —

po to, aby napoić rozkoszą znudzony i posępny wzrok Mirewicza. Wysoka, kształtna, jasna blondynka z silnemi rumieńcami na białéj twarzy, ubraną była trochę fantastycznie, lecz bardzo uroczo, w jakiéś jasne draperye, a fantastyczny kapelusik jéj, na-pół kobiecy, na-pół męzki, zuchwale i wysoko podnosił się nad jéj czołem, tak zarzuconém płowemi loczkami, że aż opadały jéj one na oczy... jakie oczy! Ach! dumnie, śmiało i zarazem wabnie patrzały one na Mirewicza, gdy uśmiechającemi się ustami wymawiała:
— Nie poznajesz mnie, Jasiu?
Mirewicz, jakby oczom własnym nie wierząc, rzucił się na przód i znowu stanął.
— Paulinka Mirewiczówna! — zawołał.
— Paula Mirewicz! — poprawiła, i wyciągnęła ku niemu ręce, dość duże i niezupełnie klasycznych kształtów, ale duńskiemi, długiemi rękawiczkami, ociągnięte. Mirewicz pochwycił je i do ust swych poniósł.
— Jakto? ty, kuzynko, tutaj? zkąd? kiedy? dlaczego?
— Z daleka! w téj chwili! Przejazdem w dalekie strony! — zawołała, śmiejąc się i, rzuciwszy na stół wykwintny parasolik, na szezląg osunęła się, a raczéj upadła, obie, ślicznie obóte nóżki, daleko przed siebie wyciągając, a zdjęty z głowy kapelusik rzucając na krzesło, na którém on, parę razy kulka przewróciw-