Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 258.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   250   —

— Ja! tam! W ten zakąt, ciemny jak grób? Za nic! — odpowiedziała, z razu z oburzeniem i zdumieniem, potém stanowczo.
Otocki, jakby nie słyszał jéj, mówił daléj:
— Za utrzymanie twe płacić będę. Nauczą cię tam gospodarstwa wiejskiego, a wzamian, ty uczyć będziesz dzieci twéj dawnéj opiekunki.
Usunęła się o kroków parę, skrzyżowała ramiona i, z brwią ściągniętą, z posępnym błyskiem oczu, wyrzekła krótko i ostro:
— Ani na guwernantkę, ani na ochmistrzynią stworzoną się nie czuję. Nie pojadę za nic.
Otocki nie był już daléj panem usposobień swych, gwałtownych z natury, a tylko przez miłość dla niéj i poszanowanie dla smutnéj pamięci jéj ojca na wodzy trzymanych. Postąpił do niéj krokiem porywczym i, przeszywającym wzrokiem w twarz jéj patrząc, przez zaciśnięte zęby wymówił:
— Więc na cóż? na cóż stworzoną jesteś? Czy na jednę z tych zgubionych istot, które w hańbie kąpią poczciwe imię ojców?...
Jęknęła głucho i, wywołane krwawą obrazą, łzy strumieniem popłynęły z jéj oczu. Ale teraz i Julek także wystąpił z cienia, a stojąc pomiędzy dwojgiem srodze zwaśnionych ludzi, z gniewem, którego tłumić nie myślał, zawołał:
— Ja nie pozwolę, abyś pan znieważał ją i łzy z jéj oczu wywoływał w obecności mojéj!