Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 255.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   247   —

świętéj wielkiéj prawdy, któréj bronić mamy od gnębiących ją przesądów... my, dzieci świata, ludzie nowi, przysięgamy, że przez całe życie nasze... do śmierci... na wieki, będziemy dla siebie bratem i siostrą — w idei!“
Gdy powstali, ona podała mu do pocałunku czoło swe, jak zorza różowe, a on przylgnął do niego ustami, dłużéj goręcéj, niż na to pozwalał świeżo zawarty pomiędzy niemi związek braterstwa w idei.
Zstępowali ze wzgórza, trzymając się, jak dzieci, za ręce. Ona patrzała na niego wzrokiem, pełnym niewysłowionéj czułości; on wrzał wewnętrznie, lecz powściągał się, zwyciężał, i tylko, niewiedziéć dlaczego, teraz właśnie opowiadać jéj zaczął o spotykanych w stolicy parach szczęśliwych, które, wzgardziwszy wszelkiemi przesądami gminu, kochają się i żyją razem, bez żadnych pozwoleń ani uświęceń ludzkich. Teraz, po raz piérwszy, odsłaniał przed nią jeszcze ideę, o któréj mówić nie przyszło im dotąd na myśl. Była nią: wolna miłość.
Zastukali do jakiéjś chaty zamiejskiéj, w bzowych i głogowych krzakach ukrytéj, prosząc o trochę mleka. Siedzieli na trawie, bawiąc się zerwanemi z krzaku, w szkarłatne jagody zdobnemi gałęźmi, patrzali na wschód bladego księżyca i długo milczeli. Od chwili do chwili odkrywali wzrok od stojącéj nad sosnami srebrnéj obręczy i patrzali na siebie. On zdawał się pić chciwie spojrzenia jéj i uśmiechy, które