Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   241   —

koju. Patrzał przez okno za odchodzącym szwajcarem, a rękę z turkusem topiąc w rzęsiście ufryzowanych włosach, zawołał:
— Waryat!
Tymczasem młoda para szła daléj przez miasto, coraz więcéj i widoczniéj dumna sprawianém przez się wrażeniem. Upajali się rolą tą, którą odegrywali wobec jasnego dnia i tysięcy oczu ludzkich, a upojenie to odbijało się coraz wydatniéj w ruchach ich i wyrazie twarzy. Na jednéj z ulic spotkali się oko w oko ze strojném i wesołém towarzystwem, pośród którego były dwie młode kobiéty, z blizka znane Lusi. Orzuciły ją one od stóp do głowy wzgardliwém spojrzeniem, wzgardliwy téż uśmiech przeleciał po ich ustach, nie powitały jéj najlżejszém skinieniem głowy i przeszły. Ona stanęła na miejscu, jak wryta, i — odwracając twarz — rzuciła za odchodzącemi głośną i pogardliwą téż gammę śmiechu.
— Brawo, Lusiu! brawo! — zawołał Julek.
Nie spostrzegł, że, gdy z piersi jéj lał się potok śmiechu, oczy miała pełne łez. Cierpiała bardzo, lecz zarazem czuła się tak dumną, iż zdawało się jéj chwilami, że tuż-tuż uniesie się nad ziemię. Szczęście to i tę dumę uczuła silniéj jeszcze na widok biegnącéj naprzeciw nim młodéj dziewczyny, w skromném bardzo ubraniu, z zawiniątkiem jakiémś w ręku, którą téż znała, a która, spostrzegłszy ją, spuściła oczy i z wyrazem twarzy, pełnym zmieszania, zbiegła jéj