Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 243.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   235   —

i rany nie leczą się inaczéj, tylko przez cięcia i wypalania...
Dnia pewnego uczucia te wzmogły się w nim szczególnie. Powiedział Lusi, że dowiedział się o głupich plotkach, krążących po mieście o nim i o niéj; zżymał się, rzucał, potém wyszedł i wrócił do domu późno, gdy wszyscy już spali, z zawinięciem jakiémś pod ramieniem.
Nazajutrz, w parę godzin po południu, kiedy Lusia, w małéj bawialni siedząc, daleko więcéj zajętą była myślami swemi, niż robotą, którą trzymała w ręku, Julek wyszedł z rodzicielskiéj sypialni i stanął przed nią w dziwném ubraniu.
— Dziwiłaś się pewno — rzekł — że stroję się dziś tak długo; ale za to zobacz, jak się ubrałem!
Istotnie, z trochą zdziwienia w oczach, patrzała na na krwisto-czerwoną bluzę jego, opasaną szerokim rzemiennym pasem, na długie, aż do kolan sięgające obuwie, okrągłą czapeczkę z kilku pawiemi piórami, którą włożył na głowę. Zaśmiała się z razu.
— Ach! — zawołała — czy będziesz lody po mieście roznosił?
Zachmurzył się i wzajem zapytał:
— Czy myślisz, że celem moim jest zabawa? nie zrozumiałaś, co chcę czynić?
Owszem, zrozumiała teraz i bystro spójrzała mu w oczy.