Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 237.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   229   —

kanie tam sposobności nauczania i nawracania, a przez to i uszczęśliwiania kogoś!... Dziewczyna zasłaniała dłonią oczy olśnione i wołała:
— To raj!
A gdy potém, ze szczytu wzgórz, spójrzeniem ogarniała miasto rodzinne, niby w całun, w bolesne swe losy spowite, odwracała wzrok i szeptała:
— To grób!
Szli obok siebie ścieżką, okrążającą malownicze wzgórze, i podniesionemi głosami rozprawiali o najtrudniejszych przedmiotach myśli i badań ludzkich; stawali nad brzegiem rzeki, i błękitnym jéj falom rzucali najwspanialsze imiona i najśmielsze hasła ludzkości; na mchach leśnych, lub polnych kamieniach, siedząc, a dumnie podnosząc odkryte swe głowy, rozwiązywali najzawikłańsze zagadnienia, godzili najjaskrawsze sprzeczności, formułowali sądy i wyroki, nad których bezwzględnością zadumał-by się długo najbardziéj fanatyczny z dotychczasowych poprawiaczy świata. Zgładzili oni przedewszystkiém wszelkie a wszelkie różnice, zachodzące w losach, mieniu i dostojeństwie ludzi pojedyńczych; potém przystąpili do różnic tych, które zachodzą pomiędzy nie ludźmi już, lecz ludami; a drzewa, okryte nieprzeniknioną gęstwiną liści, z których żaden podobnym nie był do drugiego, dowiedziały się z ust ich, że powinien być, a zatém, w skutek ich starań, i będzie wkrótce, na ziemi jeden dla wszystkich ludów język i obyczaj, jedno za-