Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 231.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   223   —

go, a mówisz o oddaniu całéj siebie dla spełnienia obowiązku względem jednostki... Niéma w tém sensu, moja droga; jesteś jeszcze pod wpływem przesądów i przestarzałych wyobrażeń... Zrozumiész to wkrótce sama; a teraz, chodź na spacer! Wieczór piękny, przejdziemy się, a czasu nie stracimy; bo w drodze opowiem ci, wytłomaczę, wiele ciekawych rzeczy.
Poszli, i w téj już piérwszéj wspólnéj przechadzce, zwrócili na siebie uwagę ulicznych przechodniów. Długie włosy Julka, rozsypujące się po kołnierzu paltota, a także niedbałość ruchów jego i wyzywająca wzgargliwość, z jaką rozglądał się dokoła, nadawały mu pozór człowieka niespełna przytomnego, albo awanturnika, szukającego zaczepki.
Lusia znowu, ażeby towarzyszowi swemu dowieść, jak bardzo nie dbała o strój i powierzchowny swój wygląd, zamiast kapelusza, zawiązała na głowę jakąś zmiętą chusteczkę, rąk nie okryła rękawiczkami, i pozwoliła warkoczom swym swobodnie spływać na plecy i piersi. Od młodéj i pięknéj pary téj wiały w téj chwili: nieporządek i lekceważące pomiatanie wszystkiém, co ją otaczało. Ludzie téż oglądali się za nimi, niektórzy przecież bez zadziwienia. Byli to ci, którzy podobnych do Julka młodzieńców widywali już nieraz i wiedzieli, zkąd młodzieńcy Onwilscy przywożą długie swe włosy i wzgardliwe postacie, surowe czoła, a pod niemi zbyt błyszczące oczy... Jul-