Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   216   —

mu tysiąc myśli, które przychodzą jéj do głowy, a o których mówić niéma tu przed kim.
On usiadł, jak mógł, najwygodniéj, na twardém rodzicielskiém krzesełku, drugie umieścił w ten sposób, aby na niém w całéj długości nogi swe módz rozciągnąć, i w postawie téj, zaniedbania pełnéj, papierosa paląc, patrzał na nią przyjaźnie, lecz więcéj jeszcze ciekawie.
— Biednaś ty! — zaczął, gdy mówić przestała. — Istotnie, wielka to biéda siedziéć w tych ciasnych, żółtych ścianach, pomiędzy tymi ograniczonymi i wpółumarłymi ludźmi, kiedy świat szeroki tak piękny i bogaty, tak pełen ruchu, życia, przyjemności rozmaitych, ha! i myśli także, i usiłowań, aby te wszystkie piękności i przyjemności w jak największéj sumie osiągnąć i jak najszerzéj ich użyć...
Zarumienił się gorąco.
— Pamiętasz — ciągnął — nasze nocne czytania i dysputy, tam, w kuchni? Pamiętasz, jakeśmy sobie łamali głowy nad różnemi rzeczami? Ja aż zgrzytałem zębami, a ty aż płakałaś z żalu i gniewu nad tém, że jesteśmy tacy osamotnieni, że nikt nam w labiryncie tym ręki nie podaje i do prawdy, do wiedzy nie wiedzie? Otóż wiész, po roku, przeżytym śród innego świata, innych ludzi, ja nie szukam już, nie walczę i nie skarżę się na samotność. Rok ten wydaje mi się wiekiem, który mię od przeszłości oddzielił. Znalazłem prawdę, ha! sto prawd, wspaniałych i pięk-