Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 222.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   214   —

— Myśmy cię zawsze tak kochali!.. ojciec tak myślał zawsze o twojéj przyszłości!.. Co my na świecie mamy, oprócz ciebie?
W objęciu matczyném zmiękł i złagodniał. Pocałował matkę w rękę i, jakby pragnąc zakończyć scenę, która go nudziła, mówić zaczął o czém inném. Z pewną przesadą zwrócił rozmowę ku najbłahszym i napowszedniejszym przedmiotom. Opowiadał o śniegach, które zeszłéj zimy w obfitości wielkiéj spadły na stolicę, i o używanym tam sposobie jeżdżenia saniami.
Otocki piérwszy zerwał się od stołu, pochwycił czapkę z galonem i, czule uścisnąwszy wnuczkę, a wszystkich śpiesznie pożegnawszy, wybiegł.
Wkrótce potém pan Marceli wysunął się do sypialni, a pani Aniela wyszła do miasta po bułki i mleko do herbaty; Julek i Lusia zostali sami. Stali chwilę u okna, u tego samego okna, przy którém siadywali przez długie lata dzieciństwa swego, przytłoczeni duszném powietrzem ciasnego mieszkania, znudzeni żółtemi jego ścianami, podobni do dwóch ptaków o nastrzępionych piórach, które przez szczeliny klatki swéj wyglądają na świat, dojrzéć go nie mogąc, i Bóg wié, jakie dziwy o nim sobie roją. Teraz, jakże zmienionymi byli oboje! On kipiał cały życiem, energią i zuchwałą śmiałością. Chwilami chmurny i ponury, wydawał się przecież uosobieniem młodzień-