Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   200   —

zdawały się tam szeleścić srebrne skrzydła, a z pod hełmów złocistych pochylać się ku ziemi „odważne i smutne” oblicza. Otocki spojrzał ku górze, chciał widocznie powiedziéć coś, lecz nie śmiał, lękając się może, aby znowu pomiędzy sobą a gwiazdą swych oczu nie wywołał chmury. Jednak do mówienia skłaniała go widocznie gorzka żądza dowiedzenia się prawdy, choćby bolesnéj, albo téż nadzieja, że będzie mu ona pociechą i uspokojeniem. Wyciągniętym w górę palcem wskazał igrające dokoła księżyca obłoki i z drżącym uśmiechem na ustach zapytał:
— Lusiu! a czy teraz widujesz tam jeszcze czasem... rycerza z Cecorskich pól?
Z okrutną nierozwagą młodości i z dumą tą, z którą młodość popisuje się tém, co uważa za swe zdobycze, zaśmiała się z cicha i odpowiedziała prędko:
— O, nie! Odkąd zaczęłam myśléć o rzeczach daleko ważniejszych, Cecorskie pola i ich rycerze całkiem zajmować mię przestały!
Nagle wypuścił rękę jéj ze swéj dłoni. Nie powiedział nic, tylko, gdy stanęli u wejścia do żółtéj kamienicy, zamiast, jak zwykle bywało, z troskliwością niezmierną towarzyszyć jéj na ciemnych wschodach, aż do samych drzwi Ryżyńskich, popchnął ją lekko ku wyjściu, głucho i krótko mówiąc:
— Idź!
Po raz piérwszy w życiu rozstali się pokłóceni z sobą, z wzajemną ku sobie urazą w sercu. Ona