Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   195   —

go ona tak męczyć nie będzie. Odpocznie sobie... a kto wié?... może i my przy nim odpoczniemy trochę.
Przy ostatnich słowach zgasiła lampkę a w minutę potém już chrapała. Czy pan Marceli był uspokojony temi słowami? niewiadomo. To tylko pewna, że w najbliższą niedzielę nie poszedł do kolegów na preferansa, ale wieczór cały przesiedział z żoną i synem, usiłując zawiązać z tym ostatnim rozmowę, która nie szła jakoś. Po prostu nie przywykli byli przestawać z sobą. Zamieniali się krótkiemi zapytaniami i odpowiedziami, przyczém ojciec wydawał się zmieszanym, a syn znudzonym. Skończyło się na tém, że Julek przyniósł z kuchenki książkę jakąś w szaréj oprawie, z wypadającemi kartami, i czytać ją zaczął. Pan Marceli wyciągnął po książkę długą swą bladą rękę.
— Co to czytasz, Julku? — zapytał.
— Socyologią — odparł chłopak, z miną człowieka, który, wymawiając słowo jakieś, pewnym jest, że go słuchacze nie rozumieją. Jakoż pan Marceli nie zupełnie jasne miał pojęcie o znaczeniu wyrazu: socyologia. Przytém książka była niemiecka i przedstawiała dla niego zbiór niepojętych a dziwacznie wyglądających gzygzaków. Odsunął téż ją ku synowi ruchem, znamionującym zniechęcenie i, zamyśliwszy się, ponuro patrzał w ziemię. Pani Aniela, która w niedzielne wieczory nie oddawała się szyciu i cerowaniu, myjąc w kuchence szklanki i składając sta-