Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   189   —

nocnym pracom ich i zabawom widmo. Julek zrywał się z siedzenia, z zapałem wołając:
— Nie! tak zawsze być nie może! Jest na świecie postęp, możność doskonałość i szczęścia... tylko jak i co czynić, aby je zdobywać dla siebie i innych?
— Jak i co? — Nakształt echa powtarzało blade dziewczę, z twarzą w zadumie wspartą na dłoni, a gorejącém okiem, wpatrzoném w ziemno-żółte płomyki, które światło lampy krzesało w szybie okna. Płomyki te, których zapytywać się zdawała o słowo zagadek, pracujących w jéj głowie, były — widmami świata.
W ten sposób spędzali oni bardzo często długie zimowe i jesienne noce, głusi już teraz na wiośniane okrzyki kukułki, rozlegające się za zamkniętemi drzwiami małéj bawialni, od czasu do czasu za to drgając nerwowo, gdy uszu ich dolatywały przeszywające a ponure gwizdania nocnych stróżów. Niekiedy późno po północy uczuwali głód. Wtedy Julek nastawiał samowar i wyjmował ze skrzynki swéj odrobinę, przechowywanych tam starannie, herbaty i cukru. Gospodarując, śmieli się czasem do siebie z cicha i ostrożnie, ze spojrzeniami, rzucanemi na drzwi zamknięte. Lecz nieśmiała wesołość ta nie istniała wcale, jeżeli pić mieli herbatę nie z głodu, ale dla odpędzenia snu, który przeszkadzał im w odczytaniu jednéj z podartych książczyn, lub zmiętych szmat dziennika. Dla nasycenia głodu, zarówno jak dla