Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   165   —

Dopóki znajdowali się śród ulic, pełnych gwaru i przechodniów, w milczeniu szła obok dziadka; lecz, gdy tylko weszli na mały placyk, cichy i pusty prawie, ozwała się nagle i głośno:
— Dziadziu! dziadziu! patrz!
Zarazem stanęła i, z twarzą, wzniesioną w górę, palcem ukazywała na to miejsce odsłoniętych niebios, gdzie białe obłoki, niby szeregiem mar lekkich i rozlewnych, sunęły z wolna nad tarczą księżyca.
— Co? — pochylając się nad nią, zapytał Otocki — co mi tam ciekawego pokazujesz na niebie?
— Rycerze! — odrzekła. — Tam! widzisz dziadziu? w hełmie i ze skrzydłami... z takiemi srebrnemi skrzydłami...
Wlepiała wzrok w widziadło, które ukazało się jéj pod głębokiém sklepieniem nocnego nieba i uśmiechniętemi usty szeptała:

Jechał Sieniawski odważny i smutny,
W błyszczącéj zbroi i na śnieżnym koniu!

Odtąd, przez czas dość długi, gdy tylko w noc księżycową znajdowała się na ulicy, albo w lecie siedziała przy otwartém oknie małéj bawialni Ryżyńskich, zamyślonym swym, a w głębi ognistym wzrokiem, szukała na niebie „smutnego” rycerza, którego skrzydłami były lekkie mgły nocne, rumakiem obłok biały, a hełmem — złocisty odblask księżyca. Można-by