Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   159   —

kichbądź zasad lub namiętności, igraszki te pana Leonida Igorowicza uprzykrzyły mu się wkrótce i całkiem ustały, a w zamian przyniósł on dnia pewnego do izdebki szwajcara stos ksiąg rachunkowych i, składając je na starem biurku, z wyszukaną niemal grzecznością przemówił:
— Ja mam nadzieję, że pan Otocki odda mi tę przysługę, i przeszłego miesiąca rachunki ureguluje. Wszak pan Otocki dobrze rachować umié? nie tak zapewne, jak ja, który byłem dwa lata w szkole handlowéj, w samym Berlinie, ale zawsze umié. Tu roboty niewiele, na jaki tydzień; w przestankach pomiędzy przychodzeniem pociągów, pan będziesz mógł zająć się tém sobie... bo ja będę miał w tym samym tygodniu aż dwa wesela w mojéj familii, na których mnie trzeba być koniecznie, a rachunki przecież czekać nie mogą; prawda?
Otocki wielkiemi oczyma patrzał na przemawiającego do niego w ten sposób pana Leonida Igorowicza, nie mogąc snadź zrozumiéć, jaki stosunek zachodził pomiędzy regulowaniem rachunków hotelowych, a przyjętemi przez niego obowiązkami odźwiernego. Widać nawet było, że z razu uczuł w sobie to wewnętrzne poruszenie, do jakiego był z natury wielce skłonnym, a które nazywa się po prostu gniewem; gdyż źrenice jego błysnęły jak stal, a ręka z nagła i silnie targnęła białego wąsa. Był-by téż zapewne udzielił odpowiedzi, co najmniéj, odmownéj, gdyby