Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   156   —

ciągnącéj się kędyś w głębokim dole, strzelały ku górze i aż tu dolatywały przeciągłe, bolesne dźwięki katarynki; w melancholijnéj porze téj, w któréj kochankowie szepcą najmiłośniéj, a poeci najrozkoszniéj marzą, pan Marceli w suchą, bladą dłoń swą ujmował rękę żony i szeptać coś do niéj zaczynał tak długo, jak nigdy w innych porach nie zwykł był mówić. Być może, iż wrażenia, doświadczone w dniach owych, wstrząsały istotą jego i wskrzeszały zdławioną jéj energią; bo z ciężkiego szeptu jego wybijały się od chwili do chwili, głośno wymawiane, słowa gniewu, czy żalu, na które pani Aniela pragnęła snadź odpowiedziéć słowem nadziei, bo często, często wymawiała imię:
— Julek!


∗                                        ∗

Otockiemu na posadzie szwajcara w hotelu Wszech-Krajów wiodło się wcale nieźle; można-by nawet było powodzenie jego nazwać bardzo dobrém, gdyby nie przesądy pewne, głęboko w nim zakorzenione, a których przełamywanie, z początku szczególniéj, wiele kosztować go musiało. Zwyczajem jest naprzykład, w całym ucywilizowanym świecie przyjętym, że goście hotelowi, w chwili odjazdu, szwajcarowi, pomagającemu im wsiadać do powozu, wsuwają w dłoń pieniądz, mniejszéj lub większéj wartości, jako zapła-