Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   153   —

jakąś posadę, a zastąpić go miał ktoś nieznany jeszcze, mający dopiéro przybyć zkądciś i dać się poznać... w jaki sposób? było to pytanie, dla mieszkańców żółtego, pod niebem zawieszonego, gniazda, równające się w wadze i sile Hamletowskiemu: być albo nie być? Człowiek ten, mający przybyć z daleka, a w którego usposobieniach spoczywała zagadka ich losu, stawał téż przed ich wyobraźnią, owinięty w mgłę, pełną uroczystéj tajemniczości, śród któréj przybierał potężną a nieubłaganą postać starożytnego Fatum. Złote hafty, zdobiące kołnierz i rękawy jego ubrania, wyglądały jak wyroki, pisane niepodobnemi do wyczytania hieroglifami. Fatum to i te hieroglify wisiały nad ich głowami i stały przed ich wzrokiem, przez długie nieraz dnie i tygodnie. Przybywał nakoniec... jutro już przybyć miał, rozpowić się z mgieł tajemniczych, i ludzką stopę postawić na brudnéj podłodze sal kancelaryjnych. Pan Marceli wychodził do biura, a pani Aniela, odprowadzając go do połowy wschodów, zamiast zwykłego niepokoju, miała w oczach wyraz przerażenia. Idąc obok siebie, nie mówili do siebie nic i rozstawali się w milczeniu; za to, usłyszawszy kroki wracającego męża na wschodach, kobieta wypadała z mieszkania i spotykała go tak pośpiesznemi, że aż zdyszanemi, pytaniami:
— Cóż? cóż? widziałeś? mówił z tobą? jakiż on?