Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   149   —

Kiedy skończyła czytać, pan Marceli, topiąc w twarzy jéj długie spójrzenie, rzekł:
— Zamęczasz się, Anielko, dla mnie tém czytaniem...
Wybuchnęła śmiechem.
— Ot, śmieszna rzecz! — zawołała. — Nie mogę nigdy oduczyć cię od tego: zamęczasz się! zamęczasz się dla mnie tém czytaniem! Żebym ja ci zaczęła klektać codzień nad głową: zamęczasz się, Marceli, zamęczasz się dla mnie i dla dziecka tém pisaniem w biurze! miło by ci było? Co trzeba, to trzeba. Każdy robi, co do niego należy, i koniec. Przecież ta gazeta, to twój klub, twoje spacery, twoje wszystkie wesołości i rozrywki. Chwała Bogu, że ją tak lubisz!...
Jakby sobie co przypomniała, sięgnęła do kieszeni, wyjęła z niéj dużą miedzianą dziesiątkę i, pokazując ją mężowi, rzekła:
— Zostało od dzisiejszego obiadu... czy wrzucić?
Zapytanie to było-by wielce zagadkowém, gdyby, czyniąc je, pani Aniela nie wskazała giestem sporego pudełka, przybitego do ściany i, jak to bywa we wszelkiego rodzaju skarbonkach, zaopatrzonego w wązki otwór do wrzucania pieniędzy. Do zielonéj powierzchni pudełka przyklejoną była biała kartka, a na niéj, pismem pana Marcelego, tém samém bujném, piękném pismém, którem przez 11 godzin dziennie