Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

z zapałem. Obiad, składający się z rosołu i kawałka gotowanego mięsa, stał gotowy w kuchennym piecyku. Przyniosła go w wyszczerbionéj wazie, którą na stole postawiwszy, ukrajała cztery porcye razowego chleba, rozdzieliła mięso na cztery części i zawołała:
— Proszę na obiad!
Mężczyzna, siedzący dotąd pod oknem, wstał i powoli zbliżył się do stołu. Był to człowiek, wyglądający na lat czterdzieści, średniego wzrostu, szczupły, z długą bladą twarzą, otoczoną krótko przystrzyżonemi włosami i pozbawioną wszelkiego zarostu. Twarz ta, połyskująca od niezmiernie starannego wygolenia, uderzała szczególną sztywnością rysów i wyrazu. Piwne, głęboko osadzone, oczy jego, przesuwały się z przedmiotu na przedmiot leniwie i obojętnie, wązkie i blade wargi obu kątami zwisały w dół, co nadawało im wyraz nieméj goryczy i wytwarzało na policzkach dwie głębokie i suche fałdy.
Z tą martwotą i suchością powierzchowności całéj w szczególny sposób sprzeczała się chciwość, z jaką pan Marceli zabrał się do jedzenia. Jadł prędko i łakomie, a jednak niewiele, bo wkrótce odsunął od siebie talerz, na którym znajdowało się jeszcze sporo zupy i mięsa. Znać w nim było człowieka zgłodzonego, lecz któremu niezdrowie i zmęczenie pozwalało lada okruszyną głód zaspokoić. Pani Aniela podniosła twarz z nad talerza i niespokojnie na męża spojrzała.