Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   93   —

niec, szuba jéj, żółtemi lisami suto podbita. Wieczoru tego Dyrkowa nic nie robiła. Siedziała na stołku przed piecem ze złożonemi na kolanach rękoma, dumając głęboko.
Raz uderzyła się w piersi i szeptała głośno:
— Moja wina! moja wina! gdybym była wyszła za szlachcica, dziecko moje przeszkód-by takich na drodze swéj nie miało!... Urodzenie - to przeszkadza jemu... urodzenie - to prowadzi go do ruiny... a kto temu winien? oj! biła-bym siebie, żebym mogła, biła-bym!...
Milord, żegnając się z matką, markotnym wydawał się i niespokojnym.
— Albo król, albo cygan! — rzekł, — powrócę albo żonatym już i szczęśliwym, albo...
— Albo co? — dopytywała matka.
Rzucił ręką i dokończyć nie chciał. Potém jednak rozweselił się i szepnął:
— Mam zamiar za granicą oświadczyć się, i tam już, dla uniknięcia gawęd ludzkich, ślub wziąć...
Małą sumę, jakichś paręset rubli, którą dała mu matka, wziął bez szemrania i odjechał.
Dyrkowa nazajutrz mszę w kościele zakupiła i sama powlokła się na nią. Wróciła z oczyma nabrzękłemi od płaczu, i twarzą porytą czerwonemi bruzdami.