Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   92   —

nął się syn. Potém weseléj już i z figlarném na matkę spojrzeniem, dodał:
— Cóż miałem robić, kiedy widziałem, że mamcia postanowiła resztę skarbów swoich dla wnuków już chyba swych chować... Ja mamci dokuczać nie chcę...
Dyrkowéj krwisty rumieniec uderzył do bladego czoła.
— Ty anioł jesteś, — szepnęła drżącemi wargami i, pomyślawszy chwilę, dodała:
— Jednak, jak przyjdziesz na pożegnanie, dam ci trochę grosików, dam! Jabym nie przeniosła tego, żebyś ty, robaku mój, wyjeżdżał w świat, i na tak długo jeszcze, bez jakiego takiego od matusi swéj upominku.
Po czułym i długim uścisku rozstali się.
Nazajutrz w mieszkaniu Dyrkowój zjawiły się, nigdy tam wprzódy niewidywane, żydówki handlarki, a w sypialnéj izbie przez długie parę godzin słychać było otwieranie i zamykanie skrzyń i głośne a zawcięte targi. Potém żydówki wyszły, obciążone całe motkami i kłębkami nici, zwojami grubszych i cieńszych płócien, wieloletniemi a różnorodnemi zapasami odzieży, bielizny i nawet pościeli. Była tam ślubna jeszcze suknia Dyrkowéj, z barwistemi bukietami na białém tle, i odświętne suknie, noszone przez nią w młodości, kraciaste i kwieciste, i wielkie chusty wzorzyste, naśladujące wschodnie tkaniny i — nako-