Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   82   —

aby uczęstować syna herbatą, któréj garsteczkę na okazye te wyłącznie w szafie przechowywała.
Zanim Milord wyskoczył z powoziku swego i przeszedł sień dużą, gorączkowe rumieńce wybijały się na bledsze niż dawniéj policzki staréj. Z niespokojnych ruchów jéj i błysków oczu, niegdyś tak cicho zawsze zadowolonych, znać było, że, za każdem przybyciem syna, lękała się ona złéj wieści jakiéj, albo strasznego dla niéj pytania. Milord przecież nie miał ani razu pozoru człowieka zgryzionego, albo złą wieść przynoszącego. Gdy wysoka i kształtna postać jego napełniła na-pół ciemny, wilgotną i zimną izbę blaskiem elegancyi i woniami wykwintnych perfum, Dyrkowa rzucała się ku niemu i, ramionami szyję mu oplatając, w twarz jego głęboko spoglądała.
— No i cóż tam? cóż? cóż? — pytała.
Całował ją w ręce z jednostajną zawsze serdecznością, i odpowiadał wesoło:
— A cóż, mamciu! Wszystko po dawnemu. Zatęskniłem się za mamcią i przyjechałem na minutkę...
— O mój ty, robaku jedyny! mój ty aniele dobroci! zatęskniłeś za starą mutusią i przyjechałeś choć na minutkę! no, siadaj-że, siadaj! może herbatki napijesz się?
Milord siadał i wstrząsał się cały od chłodu.
— Jak tu zimno u mamci! dlaczegoż-to ogień nie pali się, jak dawniéj?