Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   71   —

umysłu, a jedyném smutném jéj uczuciem bywała tęsknota za synem, łagodzona nadzieją rychłego ujrzenia go i pewnością, że „on się tam bawi, jak królewicz, i opływa we wszystko, jak pączek w maśle.”
Trwało tak długo i w porze dopiéro, gdy Milord dosięgał dwudziestu ośmiu lat wieku, a zdawał się być na szczycie chwały swéj i powodzeń, w życiu matki jego zaszły zmiany pewne.
Był to znowu wieczór jesienny; Apolonia Dyrkowa i Andrzéj Rębski siedzieli znowu przy ogniu, palącym się w piecowisku, a garbata Ludwisia drzemała na ławie.
Stara kobieta wyglądała trochę nieswoją. Gdy przędła, nić rwała się jéj w ręku i przeszło od godziny już nie zaśpiewała i nie zanuciła nawet ani razu. Rębski nie był téż rozmownym, chmurnie spoglądał w ogień.
Po chwili Dyrkowa ozwała się:
— Czy wié pan Andrzéj, że jakiś niepokój serce mi gryźć zaczyna.
— Cóż to za niepokój taki? — zapytał stary.
Westchnęła i chwilę nie mówiła nic.
— Ot! — rzekła z cicha — już kończą się...
— Co kończy się?...
— A te grosze, które Mateusz mój zostawił... Brałam z nich, brałam, aż już tyle, co nic prawie, zostało!...
Rębski mruknął: