Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 066.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   58   —

ba rozlatywały się roje iskier, ostatki mgieł nocnych znikały bez śladu, trawy i liście błyskały brylantową rosą, a ptaki podnosiły wrzawę ogłuszającą. Wtedy stara kobieta, stojąca wśród zagonów, z nogami zanurzonemi w wilgotnych trawach, podnosiła twarz, zarumienioną od porannego chłodu, wodziła wzrokiem po niebie, szczytach drzew i dachach sąsiednich, uśmiechała się chwilę w milczeniu, a potém silnym, czystym, dźwięcznym głosem zawodziła: „Kiedy ranne wstają zorze...”
Jakby echa, odpowiadające śpiewowi jéj, odrywały się wnet dokoła odgłosy różne. Ze stukiem roztwierało się wychodzące na ogród okno sąsiada, stolarza, a za oknem tém basowy głos męzki łączył się z głosem Dyrkowéj, z zapałem śpiewając: „Tobie ziomia, Tobie morze;” za płotem, przedzielającym ogród z dziedzińcem sąsiednim, cienki i przenikliwy głosik kobiecy zawodzić poczynał: „Tobie śpiewa żywioł wszelki” i pieśń nabożna biegła tak po przyległych ogrodach i dziedzińcach, wywołując śród nich coraz liczniejsze echa, aż gdy rozbrzmiewał ostatni głos strofy, śpiewany już przez chór ludzi, rozrzuconych i niewidzących się wzajem, tu i owdzie wybuchały srebrzyste szczebioty i chichoty dzieci, kury gdakać zaczynały rozgłośnie, i stada gołębi, wypuszczonych z miejsc noclegu, wzbijały się w złote powietrze, wysoko nad obłoki, dziedzińce i dachy.
Z okna, wychodzącego na ogród, wychylała się