Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   52   —

woskową, zmizdrzoną ckliwym uśmiechem i sztywnie patrzącą szklanemi oczyma. Tuż obok były drzwi szerokie, na-pół szklane, a za niemi rozlegały się donośnie męzkie rozmowy i śmiechy.
Na wieży poblizkiego kościoła zegar uderzył dziewiątą godzinę — była to właśnie chwila, w któréj Apolonia Dyrkowa, zgasiwszy ogarek łojowéj świecy, rozbierała się w ciemności i szeptała z westchnieniem: „módl się za nim!” — gdy z trzaskiem rozwarły się drzwi fryzyerskiego zakładu, ostre dzwonienie przywiązanego do nich dzwonka wpadło w turkot i gwar ulicy, zabrzmiał chóralny śmiech kilku młodych męzkich głosów i, nad chodnikiem, z rozwianém swém futrem niedźwiedziem, stanął Milord.
— Grzegorz! podawaj! — zawołał.
I, zwracając się do stojących za nim kilku młodych ludzi, zapytał:
— Kto z was jedzie ze mną? Dwóch zabrać mogę!
Odpowiedź towarzyszy zgłuszoną była turkotem podjeżdżającego powoziku i szczekaniem skaczących przy nim psów.
Wtém Milord uczuł, że ktoś pociąga go za połę niedźwiedziéj szuby. Spuścił wzrok i ujrzał stojącą przed sobą dziewczynkę, dziesięcio-letnią może, z malutkiém dzieckiem na ręku. Stała w świetle lamp, zdobiących okno, łachmanami okryta, z dziecinną twarzą wychudłą i żółtą, i wielkiemi, zapadłemi, czarnemi oczyma, wzmesionemi ku twarzy świetnego mło-