Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   42   —

gniewu; nie wybuchnęła jednak, jakby zmiarkowała się i, zamiast ofuknąć gościa za śmiech jego, zawołała:
— Ludko! dajże herbaty! — i dodała: — Ot, niech pan Andrzéj herbatą śmiech swój zapije. Z czego tu śmiać się? Jegomość do chłopca mego jak cierpisz coś, tak cierpisz! Ciekawam, co mu do zarzucenia masz?
Rębski przestał śmiać się, i lekceważąco skinął ręką.
— Co to już o tém gadać! Gadałem ja już o tém pani Apolonii niemało, i nic nie wygadałem. Żebym tak jeszcze piérwéj był do Onwilu przyjechał, zrobił-bym może cośkolwiek i z jejmością, i z chłopcem. Ale gdzie! jakem przyjechał, do panicza ani przystępu już nie było: cztery klasy skończył, na fortepianie grał i, we własnéj kamienicy mieszkając, rządził się, jak sam chciał... Próbowałem ci ja, próbowałem... ale...
Rzucił znowu ręką i powoli wydeklamował:

Nie siać tego pola, które źle zorane,
Nie wyuczyć dziecka, które źle chowane!

Dyrkowa zdawała się nie słuchać nawet mowy starego. Była snadź przyzwyczajoną do gderania i wyrzutów jego, i nic sobie z nich nie robiła. Z pomocą Ludki ustawiła na stole kartofle, które z powodu wizyty Milorda rozgotowały się zbytecznie, a przy