Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

została, słyszała z-za drzwi przymkniętych otwieranie i zamykanie skrzyni, szepty krótkie i długie głośne pocałunki, wesoły śmiech Milorda i przyciszony, rozkoszy pełen, chychot Dyrkowéj. Wyszli nakoniec rozpromienieni oboje i coś jeszcze do siebie szepcący. Z szeptu Dyrkowéj do uszu Ludwisi doszły słowa:
— Tak, tak, lubciu mój! pora, żebyś sobie żoneczkę wybrał, pora! mnie gwałtem wnuków, a tobie nowego zapasiku pieniążków potrzeba! Czy ty to słyszysz?
— Słyszę, mamciu, i wybiorę wkrótce; zobaczy mama, że wybiorę! tylko wprzódy majątek kupię.
Dyrkowa palcem za siebie wskazała.
— Oj! — szepnęła żałośliwie nieco — kiedy bo tam już na kupienie majątku niéma... chyba-by tyci malusi był, a tobie przecież wielkiego trzeba.
— Kamienicę tamtą sprzedam, a majątek kupię — niedbale odparł Milord i na zakończenie rozmowy rękę matki pocałował.
W téj saméj chwili otworzyły się cicho drzwi od sieni i naprzeciw rozmawiającéj pary wsunęła się naprzód mała przyćmiona latarka, a za nią szczupły, niepozorny człeczyna, w długim surducie orzechowego koloru i w staréj czapce z wykrzywionym daszkiem.
— Niech będzie pochwalony — zaczął.
— Aha! pan Andrzéj — zawołała Dyrkowa — na wieki wieków.