Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.5 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   5   —

Pies trzeci, malutki szpicek, z błękitną kokardą pomiędzy śpiczastemi uszkami, siadywał zwykle na kolanach pana swego.
Błyskawica ta zatrzymywała się często tu i owdzie, bo Milord miewał w mieście interesów mnóztwo, i posiadał mnóztwo znajomych. Przed bramami kamienic albo ładnych dworków miejskich, przed drzwiami najwytworniejszéj miejscowéj cukierni, co trzeci dzień, a czasem co dzień, przed błyszczącą i woniejącą wystawą fryzyera wysiadał on z powoziku swego, lub z sani, i wówczas, gdy giestem milczącym nakazywał seterom swym spokojne na powrót swój oczekiwanie, gdy szpica owijał w pled i powierzał troskliwości stangreta, kozaczka lub grooma, gdy spojrzenie, pełne troskliwości, rzucał na rumaki swe, pieniące się od szybkiego biegu, każdy, kto tylko, znajdując się w pobliżu, chciał tego, mógł dokładnie powierzchowność jego obejrzéć.
A któż-by nie chciał? Huki, które Milord po Onwilu wyprawiał, zwróciły-by na niego ciekawą uwagę choć-by głuchego człowieka, i najczarniejszemu melancholikowi dały-by chwilę rozrywki. Wszyscy tedy chcieli oglądać Milorda, i... oglądali.
Był on przystojnym mężczyzną, wysokim, szczupłym, zgrabnym. W ostatnich czasach wydawał się nawet wyższym jeszcze, niż zwykle, z powodu ubrania, które nosił na ulicy, a które było owym długim paltotem, z tyłu podobnym do szynelu żołnierskiego,