Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z życia realisty 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W téj chwili usłyszałem za sobą wesoły głos męzki.
— Od godziny po całéj fabryce szukam cię, panie Zygmuncie!
Obejrzałem się i zobaczyłem pana L., który podawał mi swoję szeroką dłoń.
— Wybraliśmy się z moją Sońką na spacer; pojedziesz z nami, nieprawdaż?
Po chwili, w towarzystwie obojga państwa L., przebiegałem konno szeroką równinę.
Gdy późno w wieczór wróciłem z téj przejażdżki, dzień pracy skończył się już w fabryce i w wysokich murach panowało zupełne milczenie. Kiedym wszedł do mego mieszkania, nie zapaliłem lampy, jakem to był zwykł czynić, ale usiadłem przy oknie, bo do pokoju mego z ogrodu płynęła piosenka, dobrze mi już teraz znanym głosem śpiewana.
Długo słuchałem śpiewu Ulany, i czułem, że tony jego, płynąc mi prosto do piersi, poruszają w niéj dotąd nieznane, lub przynajmniéj tłumione, głosy.
Od owego dnia codziennie bywałem w sali robotnic, niekiedy dwa razy na dzień tam szedłem, przed innymi, a nawet przed sobą samym, wynajdując ku temu mnóztwo powodów. Maryjka wyzdrowiała zupełnie, i widziałem ją zawsze obok Ulany. Starały się zwykle obok siebie pracować, i zamieniały między sobą spojrzenia, lub krótkie słowa. W tych moich odwiedzinach starałem się, o ile mo-