ciznę dla niewiernego kochanka, a spytana przez matkę: co robi? odpowiada:
„Oj matko, matko, żal nie zna rozwagi!”
przestanie być tylko fikcyą dla każdego, kto wsłucha się w ostrą intonacyą, z jaką młody Ukrainiec, którego rozłączono z jego lubą, śpiéwa posępną strofę:
„Dwa gołębie wody piły,
A dwa ją mąciły,
Bodaj ci poumierali,
Co nas rozłączyli!”
Innym razem, przy schyłku dnia świątecznego, zasłyszéć można kulawą piosnkę wracającego z karczmy parobka:
„A cóż komu do tego,
Że ja kumcię polubiłem —
Że ja kumci mojéj miłéj
Trzewiczki kupiłem!”
albo inną jeszcze:
„A kto lubi harbuz, harbuz
A ja lubię dynię,
A kto lubi gospodarza,
A ja gospodynię!”
Gdy oglądałem pole przyszłéj pracy mojéj, z radością wewnętrzną ujrzałem, że będzie ona ogromna.