Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Widma 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zostało od dzisiejszego obiadu... czy wrzucić?
Zapytanie to byłoby wielce zagadkowém, gdyby, czyniąc je, pani Aniela nie wskazała gestem sporego pudełka, przybitego do ściany i, jak to bywa we wszelkiego rodzaju skarbonkach, zaopatrzonego w wązki otwór do wrzucania pieniędzy. Do zielonéj powierzchni pudełka przyklejoną była biała kartka, a na niéj, pismem pana Marcellego, tém samém bujném, piękném pismem, którém przez 11 godzin dziennie napełniał on arkusze aktów i dokumentów biurowych, nakreślone były wyrazy:
— „Dla Julka, na uniwersytet“.
Trzymając miedzianą dziesiątkę w dwu palcach, pani Aniela powtórzyła pytanie:
— Wrzucić?
— Dziś mamy trzynasty — z rozwagą zaczął pan Marcelli — dwudziesty za tydzień. Za mleko i bułki zapłaciłaś?...
— Wczoraj! co do grosza!
— Wrzuć! — wyrzekł mąż.
Miedziany pieniądz zniknął we wętrzu skarbonki, a pani Aniela, rozpinając suknię, rzekła:
— Ciekawam, ile już tam być może?
Po chwili zaczęła znowu:
— Uczy się doskonale, jest drugim uczniem w klassie; a wczoraj mówił mi, że, gdyby tam nie wiem co, na przyszły rok musi być pierwszym...
Szeptem, do głębokiego westchnienia podobnym, pan Marcelli odpowiedział:
— Dzięki Bogu!...
A gdy pani Aniela zdmuchnęła lampkę, w ciemności zaczął jeszcze: