Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 394.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Straszne światło spłynęło na niego i jasno ujrzał teraz to, co dotąd w niewyraźnych tylko spostrzegał zarysach, o czém myśl odpychał od siebie z całéj siły, lubo i wprzódy często już zjawiała się ona przed nim.
Z rozpaczą, żalem, wstydem niezmiernym odszedł od łoża śpiącéj kobiety, która śniła o kim innym wtedy, gdy on stał nad nią, i w rysach jéj twarzy, w oddechu jéj piersi, w szepcie jéj ust sennych, szukał dla siebie ostatniego promyka nie już szczęścia, ale spokoju tylko, spokoju i ratunku od cochwilowych, wiecznych udręczeń.
I znowu znalazł się w salonie, pośród wieńca mar czarnych, rogatych, chwiejących się, jak gromada widm upojonych. A pomiędzy marami temi rysował się ciągle cień jego własny, z więcéj postrzępionemi, niż kiedy, piórami na głowie i rogami, które wzrosły do przerażającéj wielkości.
Cóż miał uczynić? Czy zgodzić się z losem, który sam sobie zgotował, i zagłębić się w nauce i obowiązkach swego powołania, a kobiecie téj zostawić całą swobodę działania i rozrządzania sobą tak, jakby mu ona zupełnie obcą była? Ale w takim razie czeka go wstyd niezawodny; śmieszność, przywiązująca się zawsze do oszukiwanych mężów, okryje poważne dotąd imię jego, dom jego napełniony będzie wrzawą nieustającą, a sumienie wolném nie zostanie od zarzu-