Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 393.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z twarzą zwróconą do sufitu, i jedném ramieniem, z którego opadał szeroki rękaw ubrania, otoczyła sobie głowę. Olbrzymie jéj włosy rozwinęły się w całém bogactwie swém, strugami hebanu o srebrnych połyskach spływały po krawędzi łoża, aż na rozesłany u stóp jego barwisty kobierzec. Śród tych potoków czarnych widniała, zwieszona w dół, ręka alabastrowéj białości; policzki zafarbowane były delikatną barwą karminową, a usta świeże, jak pączek róży, wpół-otwierały się uśmiechem, trochę naiwnym, trochę namiętnym, jakiemi zwykle bywały uśmiechy Kornelii.
Po chwili usta te poruszyły się, wyszedł z nich dźwięk niezrozumiały. Młoda kobieta wymówiła imię jakieś, które tak stale mieszkać musiało w myślach jéj na jawie, że aż przedarło się w krainę snów.
Doktor Władysław pochylił się nad śpiącą i nadstawił ucha.
Gdyby-ż wymówiła jego imię! Oddając się na jawie szałowi zabaw i narkotykowi hołdów, gdyby-ż choć we śnie zbliżyła się do niego i przypomniała sobie, czém on jest dla niéj, czém ona powinna być dla niego!
Usta Kornelii poruszyły się raz jeszcze i trwożnie, namiętnie, boleśnie i radośnie zarazem wymówiły:
— Gustawie!
Imię to było tak niepodobném do jego imienia, że doktor Władysław omylić się, ani wątpić nie mógł.