Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 365.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział o tém, iż dnia tego Kornelia wydawała u siebie wieczór muzykalno-wokalny.
Daleko już powolniéj, niż wprzódy, i z rodzajem przykrego namysłu wstępował daléj. Im wyżéj podnosił się, tém więcéj głuchy szum, zasłyszany z oddali, nabierał wyrazistości; można było śród niego rozróżnić głosy męzkie i kobiece, śmiechy, żarty, półgłosem prowadzone rozmowy i nad tém wszystkiém panujące dźwięki kilku zjednoczonych instrumentów, razem i ze zgodą, wielce podobną do kłótni, wygrywających jakiegoś marsza podzwrotnikowego.
Przedpokój gorzał od świateł. Znajdowało się w nim dwóch służących, którzy jednak tak byli zajęci układaniem na tace licznych przysmaków, że nie dostrzegli bynajmniéj wejścia swego pana. Doktor Władysław niepostrzeżony wszedł do gabinetu swego bocznemi, drzwiami wprost z przedpokoju wiodącemi i, zrzuciwszy z ramion białe od śniegu i szronu futro, sam sobie rozniecił światło. Zapalona lampa słaby na pokój rzuciła połysk, a doktor Władysław stał, jak przykuty do miejsca, i osłupiałym wzrokiem patrzył przed siebie. Może doświadczał takiego ogłuszającego poczucia, jakiego doznaje człowiek z nagła wrzucony w odmęt śpienionéj wody. W istocie, wrzuconym on nagle został w odmęt hałasu, wrzawy i wszelkich możebnych krzykliwych dźwięków.
W przyległych pokojach kilkadziesiąt osób rozmawiało, kilkunastu mężczyzn śmiało się, kilka in-