Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 323.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Biedny mój Fido! — zawołała — kochany, drogi, piękny Fido! biedny! biedny mój Fido!
Mówiąc to, przyciskała pieska do piersi, rozpaloną twarz przykładała do jego kudłatéj główki i potokiem łez, które posypały się z jéj oczu, rosiła długie, orzechowego koloru, jego uszy.
— Biedny, biedny! — szeptała śród łez, a Fido tulił się do niéj i patrzył w jéj twarz takim wzrokiem, jakby czułe epitety, jakiemi okrywała go jego piękna pani, i łzy, któremi go rosiła, w saméj rzeczy dla niego przeznaczonemi były.
Mniemając tak, Fido zostawał w takim błędzie, w jaki popadają nieraz nieskończenie wyższe od niego istoty, albowiem łzy Kornelii i czułe przymiotniki, z ust jéj wychodzące, miały na celu nie jego wcale, ale kogoś, kto w téj chwili szedł ulicą, i na spotykanych przechodniów spoglądał wzrokiem takiéj nieprzyjaźni pełnym, jak gdyby oni wszyscy byli doktorami, biorącymi sobie za żony dziewice, kochające kogo innego i przez kogo innego kochane.
Tak się skończyła ta lekcya harmonii, która na domowe pożycie doktora Władysława wywarła skutki nieobrachowane. Kornelia, wierna swéj naturze umkliwéj, zdrowego sądu i stałości woli niedopuszczającéj, za boleść, któréj doznawała sama, i za tę, jakiéj w obecności jéj doświadczył pan Gustaw, i za ten gwałt, jaki uczyniła nad sobą samą i nad wzru-