Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 320.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co z całą siłą płonie jeszcze w mojéj piersi! Twój mąż, Kornelio! Bądź spokojna! myśli on w téj chwili zapewne o katarze którego ze swych pacyentów, albo o najlepszym sposobie stłumienia, za pomocą medycznych środków, zbyt silnego bicia serca swych bliźnich!...
Przybliżył się do Kornelii i, patrząc w jéj twarz pochyloną, dodał:
— Gdyby mąż twój wiedział, jak oba serca nasze silnie uderzają w téj chwili, nie omieszkał-by zaadministrować nam parę gran chininy, lub czegoś podobnego... Alboż on się zna na uczuciach takich, jak moje i twoje? Katary, kaszle, gorączki, suchoty: oto jego dziedzina.... miłość, Kornelio, miłość, która w niebo unosi, to nasza własność... co mu do niéj?...
Kończąc te słowa, młodzieniec ujął w obie swe dłonie rękę milczącéj i pobladłéj kobiety. Ona mu tego nie broniła; z twarzy jéj znać było, że mowa jego aż nadto trafiała do jéj przekonania, że była nawet niczém więcéj, jak powtórzeniem własnych jéj myśli. Podniosła téż z wolna głowę i aksamitne źrenice zatopiła w twarzy rozkochanego artysty. Była to wszakże krótka chwila. Kornelia cofnęła rękę i gwałtownym rzutem usunęła się w stronę. Ciemny rumieniec znowu na twarz jéj wytrysnął.
— Nie! nie! — zawołała z pełném trwogi poruszeniem — nie mów już nic więcéj! proszę cię! nic,