Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 282.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

muzyka fortepianowa, wyraźnie przez dwie osoby, grające na cztery ręce, wykonywana.
— Czy są goście? — zapytał służącego, który mu drzwi otworzył.
— Jest jakiś pan nieznajomy — odpowiedział sługa.
Doktorowi ów pan nieznajomy niezupełnie był na rękę; pragnął on bowiem coprędzéj rozmówić się z żoną sam-na-sam i, zbadawszy przyczynę jéj dzisiejszego płaczu, uczynić piérwszy krok ku zajęciu stanowiska męża, nauczyciela i kierownika.
Wejście doktora Władysława do salonu nie zaraz spostrzeżoném zostało przez znajdujące się w nim osoby. Pani prezesowa bowiem siedziała plecami do drzwi zwrócona i, przy świetle lampy, palącéj się przed kanapą, bardzo pilnie poruszała szydełkiem i białą bawełną, a Kornelia z nieznajomym panem grała na cztery ręce Cavatinę z „Don-Żuana”.
Wesołe i figlarne dźwięki téj Cavatiny niemile jakoś wpadły w ucho wchodzącego doktora, stanowiły bowiem one zbyt rażącą sprzeczność z poważnym nastrojem, z jakim przygotował się spotkać żonę. Ale daleko jeszcze przykrzejsze wywołało w nim uczucie to spostrzeżenie, że nieznajomy pan, grający w wiolinie, nie patrzył bynajmniéj na klawisze, ani na nuty, rozpostarte na pulpicie, ale trzymał oczy wlepione w twarz Kornelii, która grała w basie. — Co się to znaczy? — pomyślał doktor Władysław — miałże-by ten jegomość ujrzéć Cavatinę, wypisaną na twarzy mo-