Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drogę, jaką postępuje człowiek, to już w popiół i ruinę zamieni wszystkie budowane przez niego zamki na lodzie.
Przyszłość przedstawiała się oczom doktora Władysława jasno i wyraźnie zawsze, od dnia ślubu jego z Kornelią — różowo i złocisto... Teraz poczęły błąkać się po niéj cienie jakieś niepochwytne i nieokreślone, a na różowéj barwie ukazały się plamki...
Wprawdzie nic tak bardzo ważnego, nic stanowczego nie zaszło w domu i życiu doktora Władysława; niemniéj jednak, gdy, wyszedłszy na ulicę, wypadkiem podniósł on wzrok do góry i ujrzał, rozciągnięty nad światem, pogodny namiot z nieskazitelnego błękitu, w oczach jego odmalowało się pytanie: azali nad tym błękitem w istocie znajduje się raj, pełen rozkoszy, za którego istnienie ręczyła mu niby rajska szczęśliwość, jakiéj używał już tu na ziemi.
Teraz szczęśliwość ta z pewnika, jakim była dotąd, przemieniła się w problemat, drżący na odgłos orkanu, który nagle zahuczał w oddali.
Gdy tak doktor Władysław z wolna postępował ulicą i myślał o raju, w wątpliwość popadłym, o orkanie, zagrażającym świątyni domowego jego szczęścia, i o chwalebnie odbytéj swéj rejteradzie; Kornelia leżała wciąż na kanapie, z chustką przy twarzy, i wciąż płakała. Ale pani prezesowa nie skrapiała już skroni jéj orzeźwiającym płynem, ani wlewała w strapione serce cór-