Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 252.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wa obojętnie słuchała śmiechu i żalów córki, a więcéj, niż kiedy, latające jéj oczy i słodszy jeszcze, niż zwykle, uśmiech, wiszący na ustach, zdradzały, że miała dnia tego myśl jakąś ukrytą, do któréj wypowiedzenia gotowała się w milczeniu.
Przy drugiéj potrawie, szanowna dama zwróciła się ku milczącemu i zamyślonemu zięciowi, i w ten sposób głos zabrała:
— Czy piesze wędrówki po mieście, jakie codziennie odbywasz, nie utrudzają cię, luby, kochany zięciu?
Usłyszawszy to niespodziane pytanie, doktor Władysław z lekkiém zdziwieniem spojrzał na teściową swą i odpowiedział:
— Bynajmniéj, szanowna mamo! piesze wędrówki nie utrudzają mnie, lecz owszem przewybornie służą mojemu zdrowiu. Gdy deszcz pada, lub czuję się zmęczonym, wracam do domu publicznym powozem.
Pani prezesowa złożyła nóż i widelec na talerzu i odchrząknęła; szczęki jéj poruszały się prędko, jak bywało zawsze, gdy przygotowywała się do czegoś ważnego.
Odchrząknęła po raz drugi i temi ozwała się słowy:
— Wiem dobrze, luby, kochany mój zięciu, rozumiem dobrze i czuję dokładnie, jakiém jest moje w twym domu położenie. Jestem biedną, zrujnowaną kobietą, która żadnych innych nie posiada zasług,