Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 243.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bucik mi pękł, Władziu!
Oczy doktora Władysława otworzyły się nieco szerzéj, niż zwykle.
— Co powiedziałaś? — zapytał z wyrazem kompletnego niezrozumienia na twarzy.
— Bucik mój rozprół się — dobitniéj powtórzyła Kornelia, i smutnym tonem dodała — żałuję go, bo był bardzo ładny!
Doktor Władysław wyprostował się, wyglądał w téj chwili, jak ktoś, kto z największego upału wskoczył nagle do zimnéj wody.
— Cóż tak patrzysz na mnie, Władziu? — mówiła Kornelia — jak gdybyś w téj chwili po raz piérwszy mnie widział?
W istocie, doktor Władysław nigdy nie widział żony swéj mniéj piękną; nie podzielił się z nią jednak tą uwagą i, podniósłszy gazetę do oczu, pogrążył się znowu w cichém tym razem czytaniu.
Kornelia bawiła się z Fidem.
— Władziu! — zawołała tak nagle, że doktor Władysław drgnął. — Zobacz! zobacz!
I, przechylona w oknie, drobnym paluszkiem ukazywała mu przedmiot jakiś, znajdujący się na ulicy. Doktor Władysław, cały zaprzątnięty wojną, gotów był przypuścić, że przedmiotem tym był jaki, dziwnym wypadkiem zabłąkany do odległego miasta, żołnierz ranny, a przynajmniéj piękna mała kartaczowniczka jadąca sobie za miasto, aby tam na wolném powietrzu