Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozostawimy samodzielnym wnioskom i domniemaniom czytelników naszych.
Doktor Władysław tedy uważał się za najszczęśliwszego z ludzi, gdy, prowadząc oblubienicę od ślubnego ołtarza, patrzył na piękną bladą jéj twarz, omgloną przejrzystym obłoczkiem białéj gazy; i potém, gdy przechadzał się z nią pod rękę po ulicach miasta, a przechodnie obracali na nią głowy, jak słoneczniki, które podziwiają słońce; i wtedy, gdy, wprowadzając ją do domów licznych znajomych swych, jakich posiadał w mieście i jego okolicach, słyszał powszechny szmer uwielbienia, i widział oczy wszystkich młodych mężczyzn zwrócone na niego z tym miłym wyrazem zazdrości, z jakim ludzie mają zwyczaj spoglądać na bliźniego swego, skoro temu uda się pochwycić za poły umkliwą szatę czegoś, co wygląda przynajmniéj na szczęście.
Każdy człowiek przynosi już z sobą na świat zarody ambicyi. Żądza chluby jest tak wrodzoną ogółowi ludzi, że niedostawać jéj może chyba tylko naturom nadzwyczajnie płaskim, lub... bardzo podniosłym. Lubimy powszechnie być chwalonymi; cieszy nas, gdy nam zazdroszczą; a powodzenie tak nam zadziera nosy do góry, jak gdyby w saméj rzeczy było ono dowodem, że głowy nasze sięgają nieba.
Doktor Władysław nie zadarł nosa, bo był na to zbyt rozsądnym i grzecznym człowiekiem; niemniéj jednak posiadał on w samym sobie niezachwiane prze-