Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 173.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

córki, która znowu zajmowała się przeglądem żurnalów.
Milczenie trwało kilka minut, przerywane tylko od czasu do czasu cichém nuceniem panny Kornelii, i szmerem nakrochmalonego garnirowania, miętoszonego w palcach starszéj damy.
— I cóż, Kornelio? — zawołała nagle pani prezesowa, głosem tak mało żartobliwym i tak mało zbliżonym do śpiewu słowika i tym podobnych przyjemnych dla ucha ludzkiego dźwięków, że panna Kornelia drgnęła nerwowo i podniosła oczy na matkę.
— Co, mamo? — zapytała z lekką niecierpliwością w głosie.
— Pytam cię, Kornelio, co będzie z tego wszystkiego?
— Z czego, mamo?
— Z czego? z czego? — powtórzyła pani prezesowa, przedrzeźniając córkę — jakie mi niewiniątko! jakie dziecko naiwne, tylko co urodzone! Ona nie wié, o czém ja chcę mówić! Ona doprawdy niczego się nie domyśla! Miła córeczka! luba, kochana córeczka!
Słowom tym towarzyszyły ironiczne dygi, dokonywane wbrew siedzącéj postawie, i bardzo żywa giestykulacya rąk, rzucanych w stronę pięknéj panny, przeglądającéj żurnale.
Piękna panna wzruszyła lekko ramionami, od-