Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciągały, jako człowieka, a zatém członka ludzkości, osobiście po części zainteresowanego w sposobie myślenia i czucia swych bliźnich.
Jakże tedy być mogło, aby, takim usposobieniom i nawyknieniom umysłowym poddanym będąc, doktor Władysław, nieuważnie puścić miał mimo siebie owę tajemnicę, która zjawiła się przed nim w słowie panny Kornelii: kto wié! i w nagłéj bladości jéj, gdy słowo to wymówiła, i w wyrazie jéj oczu nieodgadnionym, i w owych niepochwytnych błyskach i cieniach, które mknęły po jéj twarzy wtedy, gdy po rozmowie z nim grała zawrotnego walca!...
Obojętność taka tém bardziéj niepodobną była w tym razie, że doktor Władysław czuł wyraźnie, iż w tajemnicy, jaką spotkał, własna jego osoba niepoślednie zajmowała miejsce.
A gdy obok niego, również w tajemnicę tę wplątana, znalazła się tak piękna, świetna, utalentowana osoba, z takiém czuciem opiewająca stratę swego serca, i w czarnych oczach tak wymowną posiadająca retorykę, że, słuchając jéj, sam Demostenes i Cyceron, i wielu innych starożytnych i nowożytnych mówców, zawstydzeni być mogli; cóż przeto dziwnego, że doktor Władysław zapragnął zajrzéć na dno téj tajemnicy i ujrzéć, jakie w niéj zajmował miejsce on, a jakie ona, i jak te miejsca wzajemnie miały się do siebie; jak się miały uczucia panny Kornelii do piosenki, którą śpiewała z takiém uczuciem i prze-