Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Będę szyła. Zosia dała mi już nawet do sporządzenia kilka sztuk bielizny...
— Aleś ty taka zajęta lekcyami i staraniami około ojca! kiedyż czas znajdziesz na szycie!
— Wstanę codzień o godzinę raniéj i położę się parę godzin późniéj.
Pani Ludwika milczała parę sekund i miała minę bardzo poważną.
— Moja Józiu — rzekła z pewnym odcieniem nieśmiałości w głosie, — gdybyś na tę ciężką chwilę zechciała od przyjaciołki twojéj przyjąć cokolwiek, pożyczyć...
— Ani słowa więcéj, Ludwisiu! — zawoła Józia, po któréj czole lekki przemknął rumieniec — pożyczać nie mogę, bo nie miała-bym środków uiszczenia się z długu, a daru nie przyjmę, póki mam zdrowe ręce i głowę. Jak Jaś podrośnie, to go będę uczyła, a wy mi płacić za to będziecie; jeżeli będziesz potrzebowała kiedy, aby ci coś uszyto, zamiast innéj jakiéj szwaczce, powierzysz mnie i zapłacisz tak, jakbyś to uczyniła dla kogo innego, ale darmo nie wezmę. Potrzebuję niewiele i o żadnych kosztownych uciechach nie myślę, ani ich pragnę, całą zaś usilnością moją, jedynym celem mych żądań jest to, aby mój biedny ojciec spokojną miał starość i aby mu na niczém nie zbywało. Celu tego dosięgałam przez lat już kilka, a mam nadzieję, że i daléj tak będzie.