Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwiazdy znowu blask swój prosto, prosto mu w twarz rzucały...
Pan Witold zaś zbliżył się do panny Józefy, która opodal od całego towarzystwa bardzo ożywioną rozmowę prowadziła z jego synem.
— Jak pani serdecznie jesteś dobrą — rzekł — że dla tego malca opuściłaś towarzystwo i rozpoczętą rozmowę.
— Są na świecie dwa rodzaje istot, których prośbom nigdy oprzéć-bym się nie mogła... — z uśmiechem odrzekła panna Józefa.
— I jakież to? — zapytał pan Witold.
— Dzieci i starcy — odrzekła młoda panna.
Pan Witold popatrzył w milczeniu na nią przez chwilę, a potém zawołał:
— Jeżeli pani nie jesteś najlepszą istotą w całém chrześcijaństwie, to niech mnie... aniołowie żywcem do nieba zabiorą!
Józia zaśmiała się i złotowłosy Jaś rozśmiał się także, sam zapewne nie wiedząc z czego, jak często zresztą bywa u dzieci.
Stworzyło to duet dźwięczny, świeży i podobny do tego, jakie czasem, na czystém polu i pod otwartém niebem, wyprawiają skowronki.
W téj saméj chwili panna Kornelia przypominała sobie jakąś komiczną sytuacyą z ulubionéj opery swéj, „Cyrulika Sewilskiego”, a mówiąc o niéj, zaśmiała się prawie głośno. Doktor Władysław zaśmiał się