Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Wesoła teorya i smutna praktyka 067.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj i uczucia przeświecają się, jak tęczowe kolory przez szybę kryształu.
— Byłam pewną, że on się z nią ożeni...
— I ja także; myślałam tylko, że nie śmié piérwszego słowa wymówić i, że go ośmielimy, zachęcimy.
— Otóż-to! zamiast tego dowiedziałyśmy się pięknych rzeczy.
Pospuszczały głowy i milczały znowu chwil kilka.
Po łagodnych, myślących ich twarzach, mknęły uczucia żalu, gniewu i lekkiéj ironii.
— Otóż to nieszczęście! — wyrzekła pani Ludwika — czego im trzeba? Lalek, cacek, świecidełek. I jeszcze tacy mężczyzni, jak pan Władysław! czego można spodziewać się od innych?
— Ja przecie utrzymywać nie przestaję, że i on także ją kocha.
Pani Ludwika z powątpiewaniem wstrząsnęła głową.
— Kochać nie kocha — odparła — bo gdyby kochał, to-by go takie drobnostki i wywarzone teorye nie wstrzymywały od ożenienia się z nią. Ale, że ma do niéj upodobanie, że podoba mu się ona bardzo, w tém żadnéj wątpliwości niéma. Cała rzecz w tém, że panuje nad swém własném uczuciem, wyobraziwszy sobie, iż Józia niestosowną dla niego była-by żoną.
— Dlatego, że nie umié grać i śpiewać — ironicznie wyrzekła pani Zofia.
— I że nie potrafi błyszczéć w salonach i cią-