Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znajdowały się przybory do pisania i parę gospodarskich ksiąg Józefa. Dwa wielkie klucze od stodoły i spichrza wisiały na gwoździu, wbitym w ścianę. Krzesło u okna, prosta umywalnia, złożona ze stołka i fajansowéj miednicy, wązka ławeczka, narzucona spłowiałym dywanikiem, pod ścianą, uzupełniały umeblowanie téj sypialni i zarazem pracowni dwóch współdziedziców Wólki.
W izdebce téj, po smutnéj i burzliwéj scenie rodzinnéj, Stefan przesiedział parę godzin, z czołem w obu dłoniach ukrytém. Na stole, pomiędzy rozrzuconemi w nieładzie tomami, paliła się świeca w mosiężnym lichtarzu; przez okienko, przy którém nie było rolety, wkradały się blade promienie księżyca. Młody Sieciński siedział nieruchomy i zanurzony w myślach, a podniósł głowę wtedy dopiéro, gdy drzwi od sieni przeciągle zaskrzypiały i do izdebki wszedł Józef. Większy, niż zwykle, ciężar leżéć musiał wieczoru tego na sercach i głowach obu braci, bo czynny i skłopotany gospodarz Wólki, zamiast, jak zwykle o téj porze bywało, zasiąść nad rachunkowemi księgami, przysunął stołek, znajdujący się u okna, do stołu, przy którym siedział Stefan i, usiadłszy, począł machinalnie przerzucać karty jednéj z książek brata. Stefan piérwszy zaczął rozmowę:
— Muszę z tobą pomówić, Józefie, o rzeczach ważnych i to dziś koniecznie, zaraz... Czy nie uwa-