Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Rodzina Brochwiczów t.1 102.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawołała Anna — była-bym sporządziła dla ciebie co innego...
— Nic nie chcę — powolnym krokiem przechodząc przez izbę, wymówiła starsza siostra.
— Józiu! — rzekła Anna, zwracając się do brata — trzeba dla Kasi sprowadzić trochę herbaty z miasteczka.
— Dobrze — odrzekł Józef — jutro kupcy zapłacą mi za beczkę gryki... opłacę robotników, którzy naprawiali strzechę na oborze, a za resztę każę Maciejowi kupić herbaty i cukru.
Stefan, który dotąd stał odwrócony do okna, zwrócił się twarzą ku rodzeństwu.
— Nie, Józefie! — rzekł — nie wystarczy ci pieniędzy na przedmioty zbytku. Udajesz przed siostrami spokojność, ale ja wiem, że masz potrzeb mnóztwo, i to niezbędnych. Młocarze nieopłaceni, i rzeźnik, który nam mięsa dostarcza na kredyt, dopominał się już wczoraj o dług swój. Źle robisz, czyniąc tajemnicę z tych smutnych i lichych, ale prawdziwych szczegółów naszego położenia. Siostry nasze znać je powinny w zupełności i nie dokładać ciężaru na barki twoje, i tak już zbytecznie obciążone przez nas wszystkich.
— Kochany Stefanie! — zaczął Józef, ale Katarzyna mowę mu przerwała.
— Stefanie! — wymówiła, wlepiając w twarz brata swoje wielkie, czarne oczy, i prawą rękę silnie przy-