Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Kaprowski 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakrywszy twarz dłońmi, rozpłakał się. Wtedy kobieta ku ziemi schylona, pokorna, pełznąć zaczęła po podłodze ku ławie, na której siedział rozżalony i rozwścieczony parobczak. Jedna połowa jej serca leciała za tamtym, nieszczęsnym, zgubionym, druga ciągnęła do tego biednego, którego skrzywdziła sama. Przypełzła ku niemu na klęczkach i ramionami objąć go chciała. Ale on, uczuwszy jej dotknięcie, zerwał się z ławy i pięścią w pierś pchnął ją tak silnie, że aż zatoczyła się i znowu na podłogę upadła. Podniósł więc na nią rękę!
— O, Jezu! o Jezu! Jezu!
Dźwignęła się z ziemi i, cała pochylając się na przód, z wyciągniętemi rękami znowu szła ku niemu.
— Nie gniewaj się, synku, oj, nie gniewaj się! tyś już teraz jeden jedyny mi został.
Jednego zabrali i pogonili daleko... drugi ją wybił... Jezu!
Mikołaj wtedy wstał z ławki, parobka za rękaw od siermięgi chwycił i zmieszanego wypchnął za drzwi.



Przepadły pieniądze Krystyny; przepadło i to wszystko, co chłopi milewscy na proces z Dzielskim adwokatowi wypłacili, i to, co Jasiek dał na sprawę przeciw Gozdawie, i to, czem Gozdawa chciał adwokata na swoją stronę przekupić! Ciężko zapracowany grosz, pieniądze przez lat kilkanaście mozolną pracą uzbierane, wszystko wyłudził Kaprowski...
I żeby to na tem było się skończyło.
Nie same tylko pieniądze ludzie potracili. Przepadła i zgoda we wsi. Gospodarze jedni drugim wymawiali, że tak oszukać się dali.